Jesteś z Louisem już od ponad roku. Jednak ostatnio coś się
dzieję. Nie spotykacie się już tak często, a nawet gdy już do tego spotkania
dochodzi to nic się nie klei. Jesteś przygnębiona. Boisz się, że to oznacza koniec,
ale najpierw musisz poważnie porozmawiać z Louisem. *biiiiiiiiiiiiiip* Poczta
głosowa. Po raz kolejny.
Zarzucasz na siebie płaszcz i wychodzisz. Pada deszcz, jest
szaro. Na ulicach jest pusto. Idziesz tylko ty, trzymając w ręku telefon,
czekając aż zadzwoni.
Cała przemoknięta wchodzisz do kawiarni. Waszej ulubionej. To
tu się poznaliście. To tu Lou … Ledwo powstrzymałaś się od płaczu. Siadłaś przy
stoliku, znajdującym się koło okna. Patrzyłaś na rwące ‘ rzeki ’ pojawiające
się na ulicy. Nagle w wejściu pojawił się Harry, najlepszy przyjaciel Lou. Od
razu podszedł do Ciebie. Usiadł na krześle naprzeciwko. Ty byłas lekko
zakłopotana.
- Musimy porozmawiać. Mamy problem.
- Jaki ? Taki że Louis mnie już nie kocha i nie umie
powiedzieć mi tego w twarz ? Taki, że to wszystko było złudzeniem i on to sobie
uświadomił ?
- Co ? Nie , nie. Louis
Cię kocha. Nad życie. Mówi że, przy Tobie znalazł swój skarb jakim jest miłość.
Ale teraz …
Nie wiedziałaś co mówić, do tej pory byłaś pewna, że to
będzie już koniec jednak teraz już nie miałaś pojęcia o co chodzi.
- Ale teraz Lou jest załamany. Czemu ty mu to zrobiłaś ?
Przecież jesteś dla niego stworzona. Nawet ja to mówię, chociaż jestem o niego
z lekka zazdrosny *lekko się uśmiech*
- Ja coś zrobiłam ? Za bardzo go kochałam ? Chciałam poświęcić
dla niego wszystko ? Bo to dla mnie nie było przyzwyczajenie, czy jakieś
spłacanie długu. To nie miało, nie ma definicji. Kocham go, po prostu kocham.
Przez lata walczyłam z własnymi uczuciami bo bałam się smutku, cierpienia czy
samotności. Jednak zawsze wiedziałam, że prawdziwa miłość jest ponad wszystkim,
że ją kiedyś znajdę i lepiej umrzeć niż przestać kochać. Kiedy już go poznałam
wiedziałam, że już chcę być z nim na zawsze… Chciałam zawsze mieć go przy swoim
boku niezależnie od wszystkiego .
- Ale on Cię widział. Widział Cię z nim…
Zbladłaś. Nie widziałaś o co chodzi. Że niby ty zdradziłaś Louisa?
Wybuchłaś śmiechem, a do tego tak głośno, że jakiś człowiek siedzący obok Was
obrócił się w Twoją stronę z miną , jakby patrzył na idiotę, a raczej idiotkę.
Ale tak naprawdę czułaś się jak idiotka. Może byłaś gdzieś z jakimś chłopakiem
i tego nie pamiętasz ? Nie , przecież to niemożliwe. Odkąd jesteś z Louisem
jedynymi osobami płci przeciwnej, z którymi rozmawiałaś był Twój starszy brat,
tata i chłopaki z jego zespołu i … twój przyjaciel Tony ! Teraz już sobie
uświadomiłaś… Wszystko zaczęło się psuć od momentu kiedy ty spotkałaś się z
Tonym , po tym jak zostawiła go dziewczyna. Był wtedy załamany, a jako, że
znacie się od małego zadzwonił do Ciebie i spotkaliście się w kawiarni nieopodal
twojego domu. To wtedy Lou musiał Was widzieć…
- Harry, to nie tak jak on myślał …
- [ Twoje imię ] ! Louis kocha Cię jak nikogo innego.
Naprawdę jesteś świetna dziewczyną , ale powiedz mi prawdę. Musze go jakoś
przygotować…
-Ten chłopak, z którym mnie widział to mój przyjaciel, znam
go od dziecka. Tego dnia zostawiła go dziewczyna. Był załamany. Zadzwonił do
mnie i poprosił, żebym się z nim spotkała. Znam go na tyle dobrze, żeby wyczuć,
że cos jest nie tak. Od razu po telefonie wyszłam i spotkałam się z nim… Lou
mówił Ci gdzie nas widział ?
- Siedzieliście w kawiarni, nie daleko Twojego domu.
- Moje przypuszczenia się potwierdziły. On mnie widział z
Tonym ! Przecież już mu o nim opowiadałam…
- Czyli … ty nie spotykasz się z żadnym innym ?
- Nie.
- Czyli… kochasz tylko Lou ?
- Tak. Tylko jego. Bo kiedy jest przy mnie, wszystko nabiera
sensu…
W tej chwili spod stolika Harry wyjął telefon.
- Louis, idioto, słyszałeś ?
Rozłączył się i odłożył go na stół.
Usłyszałaś jak drzwi kawiarni ktoś otwiera. Odwróciłaś się.
Przy wejściu stal Louis. Od razu Cię ujrzał. Przebiegł pomiędzy stolikami i już
znajdował się przy Tobie. Poczułaś to Ciepło w środku, które towarzyszyło Ci
zawsze gdy Lou znajdował się koło Ciebie.
- To ja już was zostawię. – powiedział Harry i wyszedł,
obracając się jeszcze kilkakrotnie.
Wstałaś. Lou zbliżył się do Ciebie patrząc błagalnie w Twoje
oczy. Mocno Cię obejmując , całował Cię po głowie.
- Lou, może wyjdziemy stąd ?
Louis nie odzywając się słowem wziął Cię na ręce i wyniósł
wprost pod kawiarnianą markizę. Deszcze dalej padał. Z markizy ze wszystkich
stron ciekły strumienie wody. Lou postawił Cię, po czym klęknął. Z okna przy
którym staliście, wyglądali wszyscy ludzie, którzy byli w kafejce.
- [ Twoje imię ] , kochanie, przepraszam. Przepraszam Cię za
to, że jestem o Ciebie zazdrosny, ale przecież zazdrość jest objawieniem
miłości, zazdrość to rzecz normalna, choć życie uczy, że nikogo nie można mieć na
własność. I właśnie tego się bałem.
Po Twoich policzkach kolejny raz płyną łzy. Tym razem to łzy
szczęścia.
Lou wstał. Otarł Twoją twarz i delikatnie Cię pocałował. Ty
mocno go przytuliłaś.
- Jak mogłeś takie cos podejrzewać? Przecież wiesz, że kochałam,
kocham i będę kochać tylko Ciebie. Już zawsze.
Na twarzy Lou pojawiła się kropla, ale nie był ot deszcz.
Teraz ty otarłaś mu łzę. Lou wziął Cię na ręce i wyniósł poza markizę. Ty
nogami oplotłaś jego kolana i pośród strug deszczu lecących z nieba, na pustej
ulicy staliście wy – wtuleni w siebie, całując się przeżywaliście te wspaniałe
chwile . I zrozumiałaś , że świat jest wypełniony miłością, niezależnie od tego
jak się ona objawia. To miłość wybacza i oczyszcza z win, a żadna miłość nie
jest niepotrzebna. Siła miłości nigdy nie ginie – jej moc przeżywa wszystko i
objawia się na wiele sposobów, ale nie warto o niej rozmawiać. Ona przemawia
własnym głosem właśnie w takich chwilach, jaką ty właśnie przeżywałaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz